Dale Cooper pisze:Żeby wydać ostatetczna ocenę muszę poczekać na 1080 bo dużo rzeczy mi umknelo właśnie przez średni obraz.
No właśnie średni sens widzę w oglądaniu tego poniżej możliwości twojego TV, przecież to z założenia ma odejmować mowę pięknem wszechświata.
oglądałem całkiem sporo rzeczy ostatnio, coś tam popiszę:
Holiday - komedia romantyczna z Cameron Diaz w jednej z głównych ról. Wyobraźcie to sobie. 3/10.
Wróg - ciekawy, ale pomysł położony jakby pośpiechem w zakończeniu. Miła odmiana od kina w stylu amerikano. 6/10
God's not dead - przez pomyłkę (moja luba pomyliła z "niebo istnieje naprawdę"

). Mega spaczone gówno o wierze w Boga. 0/10 nie tykać trzymetrowym kijem.
Bogowie - nie ma co opowiadać, veri gut, 8/10, Kot w życiowej formie.
Teoria Wszystkiego - bardzo dobrze zrealizowany, nie zaskoczył mnie, bo znałem mniej-więcej biografię Hawkinga, ale i tak pozostawił po sobie wyłącznie pozytywne wrażenie. 8/10
Żółty szalik - dla ludzi znających problem alkoholowy z realnego życia ciężki do zniesienia, bo tak prawdziwy. Gajos mistrz, ale ogółem strasznie wieje polską szkołą filmową. 7/10
Dzień Próby (training day) - na ślepo ssałem, typowa jebanka sensacyjna pod szyldem "bad cops". Cienizna 4/10.
Murder in the first - to chyba już klasyk, pewnie leciał w tvp sto razy (rocznik 1995). Długo się rozkręca, ale finiszuje w dobrym stylu. 7/10. Mus dla fanów kina sądowego.
Wkręceni - ale gówno, nie ruszać bo będzie śmierdziało. 2/10, bo zrealizowany nawet nieźle jak na polski shit, ale ogółem zero aktorstwa, zero humoru, adamczyk huj
Rogi - ekranizacja powieści pana Hilla. Niestety, znając papierową wersję, mega niestrawny. Fabuła co najwyżej luźno oparta na książce, przez to głupia i dziurawa logicznie. Ładne efekty. 4/10.
Maze Runner - dawno nie widziałem naraz tylu aktorów z kijem w dupie. Pomysł fajny, fatalne wykonanie. Efekty bardzo takie sobie. 3/10
Sędzia - nie jest to film stricte sądowy jak sądziłem, ale to nie znaczy, że jest zły. Fabularnie to dość rzewny dramat, ale potrafiący zmylić trop i zaciekawić widza. 7/10 i znaczek jakości za wzięcie z zaskoczenia
Boyhood - czytałem w internetach opinie, że "niesie głębokie przesłanie pod postacią banalnych sytuacji". Nic z tych rzeczy. Film o niczym, mocno banalny. Tyle, że dobrze zagrany. 4/10, ale szkoda 3 godzin.
Szefowie Wrogowie. Do połowy cienkie, później zasnąłem. Dla mnie 3/10, może później jest lepszy. Rozbawiło mnie tylko to(scena w komisaracie):
"-No dobra, przyznaję się, ścigam się na ulicach
-Priusem?"
Ida - cóż za koszmarne, nudne, egzaltowane gówno w sosie z cebuli. Mega odradzam. Wstyd, że to reprezentuje kraj, powinno się to zakopać, zaorać, podpalić, jeszcze raz zaorać. 0/10 i znak antyjakości
Whiplash - no to jest zajebistość. Kto by pomyślał, że filmidło o relacjach ambitny nauczyciel - utalentowany muzyk może tak trzymać w napięciu. Moc! 9/10. Tylko pamiętajcie, by nie uczyć się tak jak główny bohater - jak ci nie wychodzi, to, k***a, wolniej, a nie szybciej!

A Haunted House/A Haunted House 2 - takie se murzyńskie podśmiechujki z horrorów. Parę scen fajnych, ale ogółem żenuła, przez palce momentami trzeba oglądać. oba 5/10.
Mapy Gwiazd - o tym filmie było kiedyś głośno? Niezasłużenie. Cienizna, papierowi bohaterowie, fabuła bez jakiegoś wątku głównego. 4/10
Imaginaerum - musical stworzony przez Nightwish. Fabuła ujdzie, ale szału nie ma, tak samo z aktorstwem. Muzyka kwestią gustu, na pewno pasuje do mocno onirycznego, zamglonego klimatu zwizualizowanych wspomnień umierającego człowieka. Super wizualnie jak na zauważalnie niski budżet (całość za 3,7 miliona dolców, czyli zdecydowanie poza pierwszą ligą, choć dla porównania Whiplash powstał za 3,3 miliona

)
Dałbym 5 za konsekwentną stylizację, ale... ten film przyniósł 200 tys dolców dochodu przy budżecie, to kilkanaście razy mniej niż koszt. Miliony much nie mogą się mylić, 4/10, ale i tak polecam w hd.
Lucy - głupie toto, choć wciąga strukturą filmu (czekasz na 100%!). 4/10, po Bessonie można by się spodziewać 2x tyle energii.
Gone Girl - w ogóle mnie nie wciągnął ten film, prawdopodobnie z powodu głupich założeń - przeciętny czwartoroczny student medycyny (i to nawet na specjalności neurologia czy proktologia) by popuścił ze śmiechu słysząc tłumaczenie, że ktoś gwałcił to biedne dziewczę. Muzyka niezła. 5/10.
Koneser - dramat dość sztampowy, ale jednak miły w odbiorze (i to mówi antyfan dramatów). Dałem się wkręcić w intrygę. 6/10, ale bez żalu dałbym mu i 8 jakbym nie widział kiedyś kilku dość podobnych. Aktorstwo na wysokim poziomie.
Sponsoring - polska próba podejścia do francuskiego kina. Oczywiście zakończona giga klapą. I taką też klapą należałoby ten film zakryć, a później spuścić wodę. 2/10 fajne cycki ma jedna z kurewek.
Filozofowie - konkretna enigma. Z jednej strony świetny pomysł z wizualizowaną lekcją filozofii, z drugiej traci konsekwencję w trakcie (jakby filozofia przerosła logikę twórców, heh). Wątek romantyczny okropnie na siłę, totalnie zbędny, można wyłączyć TV bez żalu 10 minut przed końcem. Reszta bardzo dobra, choć ewidentnie tania. 7/10.
Last Vegas - chyba kurdełe jestem już stary. Podobało mi się dużo bardziej niż osławione kac vegas.

Freeman, Douglas, De Niro i Kline robią mega robotę, jednocześnie śmiesząc niepierdzącym i nieklnącym wniebogłosy żartem. Me gusta 7/10.
Weekend ostatniej szansy - cięężki jak na komedię. W dodatku wkurwiające okropnie babsko w jednej z dwóch ról głównych (tzn. sama postać z charakteru, zagrana git). Broadbent ratuje film po całości. Ciężki tetryk patrzący sarkastycznym okiem na świat - tak będziemy wszyscy się zachowywać już za 20-30 wiosen. 6/10
7 psychopatów - nie za bardzo się fabuła klei, ale i tak jest fajne. Cytaty mówiące o fuzji braci Coen z Tarantino są "trochę" przesadzone, dialog tu leży, za to akcja jest wartka i krwawa, czyli tak, jak lubimy. 6/10 za oryginalność.
Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął - klasyczna komedia sytuacyjna z bardzo pozytywnym wydźwiękiem - stary człowiek i może. Jakby umarł w ostatniej scenie, to by był absolut. W faktycznej wersji 8/10.
Jabłka Adama - to chyba też leci regularnie w TV, ale ja obejrzałem za darmo na VOD wbudowanym w mój telewizor. Pokręcone, wyraźnie skandynawskie. Śmiech przez łzy, zdziwienie co scenę, dużo czarnego humoru. Lepsze niż się spodziewasz. 8/10.
Rzeź - Polański zekranizował sztukę. Wybrał rzecz prostą w scenografii, bo 99% akcji dzieje się w niewielkim mieszkanku. Krótka historia eskalacji konfliktów z powodu spraw pozornie błahych. Dobre, dodatkowo z jakąś nutką wyrafinowania. 8/10.