-----Moje doświadczenia z tą gitarą to mniej-więcej łącznie okres ok. 1 roku (pół roku przed kupnem Washburna, czyli ponad 2 lata temu i pół roku przed kupnem Ibaneza, co miało miejsce ok. miesiąca temu. Może 2, nie pamiętam.

Obejrzyjmy, czyli o wyglądzie i specyfikacji zdań kilka
-----Mensfeld Fingertip to ręcznie robiona sześciostrunowa gitara elektryczna, której korpus jest sklejany z podobno trzech części drewna olchowego (czytałem też, że niektóre były z Jaworu czy z Klonu, również 3-częściowe). Ja twierdzę, że egzemplarz, który opisuję jest z Olchy, bo brzmi zdecydowanie bardziej jak Olcha niż co innego, ale że jest 3-częściowa, to już wyczytałem w Internecie.
Nie jestem w stanie określić z czego jest gryf, wiem tylko, że jest lakierowany i bardzo płaski, wkręcany w korpus.

Mamy tu do czynienia z typowym superstatem a'la Jackson (podobne inkrustacje, kształt, główka również poniekąd) o nieco 'łagodniejszym' wyglądzie (jakby mniej agresywne rogi). Mostek to tremolo jednostronne, ale miałem również do czynienia z Mensfeldem Fingertipem z mostkiem a'la floyd rose, który [Mensfeld], swoją drogą, miał też inne markery, a mianowicie kropki.
Na stanie mamy dwa potki (tone, volume) oraz switch pięciopozycyjny <=> Układ przetworników HSS.

Doświadczmy, bo mówią, że diabeł tkwi w szczegółach
-----Jeśli chodzi o samo wykonanie, to bez fajerwerków, ale nie można zarzucić twórcom nic złego. Progi jak najbardziej w porządku, wymiękały troszkę po kilkunastu latach, ale to normalka, gitara stroiła swego czasu bardzo dobrze, nie gubiła stroju i ogólnie nie można było jej prawie nic zarzucić. Jeden mały wyjątek to mostek, który nie pozwalał na zbyt dużo szaleństw. Ogólnie gitara sporo "przeżyła" i nic złego jej się nie stało, jest zdecydowanie solidna.
Posłuchajmy, czyli co z tego wyszło?
-----Spośród niezbyt wielu mankamentów gitary, szczególne miano niestety trzeba przyznać brzmieniu. Decha jest jakaś taka ogólnie "niedorobiona" i brzmi płasko. Jestem do niej dość krytycznie nastawiony, sporo się z nią męczyłem i, nie powiem, odechciewało mi się coraz bardziej. Zmiana pickupa nieco poprawia sprawę, lecz ciągle to nie jest to, co chciałby usłyszeć ktoś z, powiedzmy, kilkuletnim stażem. Krótko mówiąc brzmienie jest bardzo płytkie, bez tego "czegoś". Jakościowo pickupy, a przynajmniej humbucker niestety odstaje troszkę nawet od przetwornika z Washburna X-12 (miałem niejedną okazję, żeby je porównać). Single IMO nie brzmią nawet połowicznie jak te, które znamy z gitar typu stratocaster od choćby Squiera. Nie mniej jednak wciąż są to single i nikt im nie zabroni brzmieć inaczej niż inne

Próbki audio:
http://www.gitara-online.pl/viewtopic.php?f=17&t=961
Dotknijmy jeszcze tylko
-----Coś słodkiego na koniec, bo o wygodzie trzeba powiedzieć dwa słowa. Myślę, że wiedząc o subiektywności znaczenia słowa 'wygodny', nie zgrzeszę, jeśli stwierdzę, że gitara jest wygodna. Postaram się jednak przybliżyć nieco interpretację w tym przypadku. Jak zaznaczyłem na początku, gryf jest lakierowany i płaski. Te dwa fakty mają znaczny wpływ na komfort gry. Może feelingowcy nie będą aż tak zadowoleni jak shredderzy, jednak uważam, że im również przypadnie to do gustu. Gryf jest typowo "wyścigowy" i łatwy do ogrania, palce same po nim "biegają". Przesiadając się z kilku różnych gitar na Mensfelda, kilka osób wrażenie miało jedno -> Mniej więcej: "hmm, całkiem nieźle jednak gram". To na prawdę duży plus tej gitary. Jednak z doświadczeniem okazuje się, że wcale nie wystarczająco duży, by zupełnie stłumił "kiepskość" brzmienia.
Hmm
-----Jeszcze kilka przemyśleń ode mnie. Mensfeld na rynku wtórnym obecnie pojawia się sporadycznie. Ceny to ok. 300-700zł, różnie bywa. Myślę, że spokojnie można ją polecać na początek przygody z gitarą elektryczną, może nawet na 2 pierwsze lata... Jeśli cena nie przekracza 500zł (i oczywiście gitara jest sprawna



Wady i zalety
-kiepskie drewno
-przetworniki
-poniekąd mostek
+wygoda, a raczej łatwość gry
+cena na rynku wtórnym
+wykonanie